czwartek, 7 czerwca 2018

Z dala od Wisły.

Północny wschód jest gorący. Praży niemiłosiernie. Moczę stopy w  rwącym strumieniu starych poetów. Cienie ceglanej wieży znaczą się plamami między otoczakami. Pamiętają wiersze utkane tęsknotami wieszczów. Spełniam marzenie. Nareszcie wśród najbliższych bratnich mi dusz. Szaleńców zawsze rozumieli, gdyż ich światy nakładały się na dopiero,co mój powstający. U kołyski, gdzie spojrzenia Rodzanic znaczyły los i przeznaczenie.

Obca mowa wsiąka w mój umysł. Zgrywa się na dysk pamięci na szczycie białych krzyży. Patrzę na miasto tak bliskie i tak mi dalekie. Jest zieleńsze, niż niejedno polskie miasto... Po horyzonty blokowisk komunistycznej ułudy. Las szumi po mazowiecku, to tutaj żyją potomkowie niewolników, których przed wiekami pojmano, aby służyć nowym panom. Masław, samozwańczy książę w Płocku o tym wiedział, dlatego nie ufał ludziom z tutejszych puszcz. Wróble na starówce są jednak polskie. 

Nie wiem dokąd zajdę. Ale to lepsze, niż wyścig w karawanie szczurów. Jak znajdę luz i więcej czasu w internecie zamieszczę zdjęcia.

Pozdrawiam wiernych czytelników.



1 komentarz: