piątek, 27 lipca 2018

Wiślanym spojrzeniem

Na Wiśle Środkowej.
 Latem na Wiśle dzieją się rzeczne cuda. W miejscach, gdzie teraz złocą się piaski mielizn i wysepek były podwodne wyrwy sięgające nawet do kilku metrów. Raj i miejsca odpoczynku dla starych sumów. Niegdyś, gdy na mazowieckim odcinku rzeki dziki nurt tworzył podłoże ze żwirów i kamiennych przeszkód stada jesiotrów zajmowały z lubością i takie miejscówki. Dziś poza niewieloma znawcami historii Wisły mało kto o tym wie.


Obecnie wiślane jesiotry to przeszłość. Nawet jak zarybią nimi naszą Królową, wyłowią je zachłanni wędkarze. A mają ku temu sprzęt. Już o kłusujących na Wiśle nie wspomnę. Warkocze wód wijące się od brzega do brzegu były podówczas czymś na kształt estuariów i miejsc składania ikry dla innych gatunków ryb. Pamiętam z lat 80-tych ubiegłego wieku wspaniałe tarliska szczupaków i płoci. Całkiem blisko mojego miasta. Teraz to niemożliwe. Każdy akwen wodny na Wiśle, w tym starorzecza są brutalnie ograbiane z rybostanu. Oczywiście nielegalnie. I to w biały dzień. Może kiedyś o tym napiszę, ale najsampierw musiałbym zrobić z tego filmik. A to ryzykowne, bo mogę dostać po mordzie.

Miejsce odpoczynku wiślanych zimorodków.
 Ostatnie stadka żurawi jeszcze spacerują na zarośniętych odkosach piasków i błota. Ale mają coraz mniej spokoju. Człowiekowate wszędzie wlezą i wszystkim co ma koła wjadą. Często na kamienistych ostrogach obserwuję pliszki żółte, które z zawziętością polują na drobne latające robactwo. W przeciwieństwie jednak do homo samców -sapiensa, mają przy tym większy arystokratyczny lans. I robią to, bo muszą. Człowieki dla zabawy i żeby się dowartościować. Najlepiej na kimś bezbronnym i łatwym do obróbki na swój kształt i podobieństwo. Żałosny zresztą.

Gdyby człowieki mogły, sprywatyzowaliby całe rzeki. Ogrodziliby je kolczastymi płotami, a nawet zakazaliby jakiegokolwiek pływania dla kanuistów i kajakarzy i innych prawdziwych miłośników rzecznej przyrody. Co smutniejsze pocięliby rzeki na małe fragmenty i skupywaliby je niczym ziemię. Kto wie, może niebawem do tego dojdzie. Bo społeczeństwo już tak ogłupiono, że Ono nie wie, co się w realu dzieje. A dzieją się rzeczy wręcz niebywałe. Prywata na całego. Polskie lasy są tego dobitnym przykładem. Korporacja LP zarządza nimi jak swoją własnością...

Zakątek rybitw i żurawi na przywiślu.
Pozostaje mi lot rybitwy, lub przyłączenie się do gangu młodych bielików. One są wciąż wolne. Nie kombinują jak zarobić kosztem innego. Jak wykorzystać. One walczą o przetrwanie. Wychowują młode, karmią je, a potem zbierają się w kupę i uczą jak przeżyć kolejną zimę. Też brutalnie i bez ceregieli. Bieliki mają o tyle gorzej, że każdy musi dojść do tego sam. Dlatego co roku znajduję jakiegoś nieboraka nad Wisłą, oszkieletowanego wśród bezlistnych topól.

Śmierć na wiślanym brzegu.
 Być świadomym swojego jestestwa, to wielki przywilej. Z każdym upływającym rokiem mojego życia wartościuję ten przywilej na plus. Cieszę się, z faktu, że mam wybór. Pozostać na marginesie szaleństwa ludzkości, lub korzystać z każdej chwili Życia. Takim na przykład jak żółte pliszki na kamiennych pomostach, tudzież, gdy się kąpię w czystym bajorku, gdzieś na pradawnym wiślisku.  A takich już prawie nie ma.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz