Na Wiśle Środkowej. |
Latem na Wiśle dzieją się rzeczne cuda. W miejscach, gdzie teraz złocą się piaski mielizn i wysepek były podwodne wyrwy sięgające nawet do kilku metrów. Raj i miejsca odpoczynku dla starych sumów. Niegdyś, gdy na mazowieckim odcinku rzeki dziki nurt tworzył podłoże ze żwirów i kamiennych przeszkód stada jesiotrów zajmowały z lubością i takie miejscówki. Dziś poza niewieloma znawcami historii Wisły mało kto o tym wie.
Obecnie wiślane jesiotry to przeszłość. Nawet jak zarybią nimi naszą Królową, wyłowią je zachłanni wędkarze. A mają ku temu sprzęt. Już o kłusujących na Wiśle nie wspomnę. Warkocze wód wijące się od brzega do brzegu były podówczas czymś na kształt estuariów i miejsc składania ikry dla innych gatunków ryb. Pamiętam z lat 80-tych ubiegłego wieku wspaniałe tarliska szczupaków i płoci. Całkiem blisko mojego miasta. Teraz to niemożliwe. Każdy akwen wodny na Wiśle, w tym starorzecza są brutalnie ograbiane z rybostanu. Oczywiście nielegalnie. I to w biały dzień. Może kiedyś o tym napiszę, ale najsampierw musiałbym zrobić z tego filmik. A to ryzykowne, bo mogę dostać po mordzie.
Miejsce odpoczynku wiślanych zimorodków. |
Ostatnie stadka żurawi jeszcze spacerują na zarośniętych odkosach piasków i błota. Ale mają coraz mniej spokoju. Człowiekowate wszędzie wlezą i wszystkim co ma koła wjadą. Często na kamienistych ostrogach obserwuję pliszki żółte, które z zawziętością polują na drobne latające robactwo. W przeciwieństwie jednak do homo samców -sapiensa, mają przy tym większy arystokratyczny lans. I robią to, bo muszą. Człowieki dla zabawy i żeby się dowartościować. Najlepiej na kimś bezbronnym i łatwym do obróbki na swój kształt i podobieństwo. Żałosny zresztą.
Gdyby człowieki mogły, sprywatyzowaliby całe rzeki. Ogrodziliby je kolczastymi płotami, a nawet zakazaliby jakiegokolwiek pływania dla kanuistów i kajakarzy i innych prawdziwych miłośników rzecznej przyrody. Co smutniejsze pocięliby rzeki na małe fragmenty i skupywaliby je niczym ziemię. Kto wie, może niebawem do tego dojdzie. Bo społeczeństwo już tak ogłupiono, że Ono nie wie, co się w realu dzieje. A dzieją się rzeczy wręcz niebywałe. Prywata na całego. Polskie lasy są tego dobitnym przykładem. Korporacja LP zarządza nimi jak swoją własnością...
Zakątek rybitw i żurawi na przywiślu. |
Pozostaje mi lot rybitwy, lub przyłączenie się do gangu młodych bielików. One są wciąż wolne. Nie kombinują jak zarobić kosztem innego. Jak wykorzystać. One walczą o przetrwanie. Wychowują młode, karmią je, a potem zbierają się w kupę i uczą jak przeżyć kolejną zimę. Też brutalnie i bez ceregieli. Bieliki mają o tyle gorzej, że każdy musi dojść do tego sam. Dlatego co roku znajduję jakiegoś nieboraka nad Wisłą, oszkieletowanego wśród bezlistnych topól.
Śmierć na wiślanym brzegu. |
Być świadomym swojego jestestwa, to wielki przywilej. Z każdym upływającym rokiem mojego życia wartościuję ten przywilej na plus. Cieszę się, z faktu, że mam wybór. Pozostać na marginesie szaleństwa ludzkości, lub korzystać z każdej chwili Życia. Takim na przykład jak żółte pliszki na kamiennych pomostach, tudzież, gdy się kąpię w czystym bajorku, gdzieś na pradawnym wiślisku. A takich już prawie nie ma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz