Nad Wisłą widać już lecące stada gęsi. Słychać je z oddali, aż echo niesie po korony wierzb i topól. Wracają też wędrowne stada żurawi, mimo, że wiele z nich pozostaje w Polsce na zimę. Na północ odleciały bielaczki,zimowi pięknisie ze Skandynawii. Wiernymi towarzyszami moich spacerów pozostawały kormorany, czarni mnisi rzeki.
Jednak to w płynących gęsiach na niebie widzę twarz przedwiośnia. Jesień to dla mnie bocianie sejmikowania. Już muska ciepłem słonecznych promieni, budzi chęć do dłuższego przebywania nad bezdrzewnymi brzegami łęgów. Człowiek chce poczuć lżejsze porywy wiatru, przysiąść w zapatrzeniu na otaczający krajobraz.
Taką niezwykłą zdolność posiadał Benjamin Chee Chee, z plemienia Odzibwejów. Żył krótko, lecz intensywnie. Zawsze pełen niepokoju, targany wewnętrzną gonitwą przed siebie. Wciąż szukający harmonii. Ten Indianin jest dla mnie symbolem przyrodniczego minimalizmu. Artystą, który za pomocą kilku ruchów pędzlem, albo kredki tworzy subtelne sylwetki ptaków i zwierząt. Jego prace nie biją po oczach arią kolorów, są za to stonowane, bardzo spokojne. Wrażliwe oko wychwyci cudowną doskonałość linii, w tle zaś jasne światło kanadyjskiego interioru.
Kochał wolność, zresztą jak każdy rdzenny mieszkaniec obu Ameryk. Urodził się 26 marca 1944 roku w Temagami w Ontario w okolicach Sudbury jako Kenneth Thomas..Rejon słynie z wielu jezior i lasów. Przyszedł na świat w domu przyjaciółki swojej matki Angele Egwuna Belaney. Była ona pierwszą żoną Archiego Belaneya znanego jako Grey Owl... To za namową Angele otrzymuje imię Benjamin.
Jego rodzice Jozephine i Angus poznają się w miejscowości Haileybury. Ojciec jest przewodnikiem turystycznym, drwalem, a czasami zajmuje się traperstwem. W 1943 roku biorą ślub. Istotnym faktem, który będzie ciążyć na dalszym losie przyszłego artysty, to życie rodziców poza rezerwatem dla Indian. Jest to równoznaczne z wykluczeniem społecznym; rodzina nie może liczyć na finansowe dotacje i zapomogi od państwa. W dorosłym życiu, w twórczości artystycznej Benjamin jest pozbawiony takiej pomocy, w przeciwieństwie do innych rdzennych artystów. Ujmując dosadnie, nie jesteś w ewidencji z przysługującym numerkiem w kartotece, nie masz żadnych praw. Cóż, Aborygenom w Australii do lat 60-tych ubiegłego wieku odbierano prawo do określania istoty człowieczej...
Rok po swoich narodzinach mały Benjamin traci ojca. Ten ginie pod taflą pękniętego lodu na jeziorze podczas przewozu towarów ciężarówką i tonie. Matka stara się jak może, próbuje różnych zajęć i nowych prac. W tym czasie, syn często pozostaje pod opieką różnych ludzi.
Za młodu zaczyna kraść, wpada w złe towarzystwo. Potem pije. Z alkoholem walczy do końca życia, z różnym skutkiem. Dlatego trafia do poprawczaka, do rzymskokatolickiej szkoły St. Josepsh Training Scholl for boys w Alfred. Zostaje tam ponad 4 lata. Przez ten okres doznaje przemocy. Próbuje wielokrotnych ucieczek. Wspomina o tym jego kolega ze szkoły Richard McCann, że jest bity do nieprzytomności. Cytuję:'' Najpierw zmuszano uczniów do bicia go, potem bili go bracia. Nigdy nie wypowiedział ani jednego słowa, nigdy nie krzyknął '' Ów wyznanie kolegi znalazło się w wywiadzie dla Ottawa Citizen dopiero w 1990 roku. Warto zaznaczyć, iż wielu uczniów tego przybytku kończyło swoje życie śmiercią samobójczą. Wśród nich rdzenni mieszkańcy Kanady. Po wyjściu z poprawczaka błąka się po północnym Ontario, zmienia miejsca pobytu, pracuje dorywczo. Traci kontakt z matką.
![]() |
Słynne gęsi Benjamina |
![]() |
Praca bez tytułu. Ben mawiał, że to jego autoportret |
Matka dostrzegała ciągnąty syna do rysowania, do sztuki jako takiej, ale z braku pieniędzy, nie mogła mu pomóc.W jakiejś szkole o profilu plastycznym odnalazłby radość. Benjamin jako samouk próbuje swoich sił, tworzy na ile potrafi. Wie, że jest osobny, nie powiela technik swoich współrodaków. Po latach twierdził, że nie szuka w swoich dziełach indiańskiej duchowości, ona przecież jest widoczna w przyrodzie, w ptakach i zwierzętach. Tworzy, kiedy musi, jak pochłania go pęd do szkicowania i malowania.
W 1965 roku, Benjamin przeprowadza się do Montrealu. Znajduje zajęcie w firmie reklamowej i przy bilbordach. Może uzewnętrznić swoje zdolności. Szuka tam kontaktu z innymi artystami. W tym okresie pracuje nad abstrakcjami, nad geometrycznymi wzorami prac. Dużo czasu spędza też w barach, otacza go wianuszek przyjaciół, dopóty ma jakiś pieniądz. Ze wspomnień jego znajomych wyłania się tutaj postać człowieka łatwowiernego, naiwnego, który chce pomóc innemu w potrzebie. Jest wykorzystywany. Gubi go alkohol, wówczas staje się porywczy, puszczają mu hamulce, stąd wcześniejsze konflikty z prawem.
Sukces przychodzi w Ottawie. W lipcu 1973 roku w Art Gallery ma upragnioną wystawę swoich dzieł. Są to prace geometryczne, ale także ptaki, kwiaty, oraz kolaże z koralikami. Ukazują się pierwsze pochlebne recenzje w prasie, docenia się jego talent i nietuzinkową wyobraźnię. Kolejna wystawa ma miejsce w grudniu na tamtejszym uniwersytecie. Dużym przeżyciem jest jego uczestnictwo na wystawie Canadian Indian Art 74 w Royal Ontario Museum. Jego praca pt. Migratio z wędrującymi karibu wisi obok czołowych indiańskich przedstawicieli sztuki. Tego samego roku Peoples Art publikuje jego limitowaną edycję czterech litografii. Ta seria zwierząt to: Running Horses, Black Bear, Sea Otter oraz Mountain Sheep. Sypią się zamówienia na prace, jest w końcu podziwiany. Dostrzega, że za prace może otrzymać kilkaset dolarów. Pamiętał dobrze czasy, kiedy sprzedawał jedną za kilkanaście dolców, aby móc przetrwać.
W jednym z artykułów Canadian Indian Artcrafs wysunięto dość szaloną tezę, iż dzieła Benjamina przypominają prace Paula Klee, Sadzę, że chodzi o wcześniejszą ścieżkę artystyczną naszego autochtona.
Jako artysta jest rozpoznawalny poprzez swoje minimalistyczne i bardzo pewne kreski. Tworzy w zaledwie trzech kolorach- w czerni, ochrze i w bieli płócien. Właśnie ta prostota zachwyciła mnie i sprokurowała do napisania o nim na blogu.
W 1975 roku Benjamin ma indywidualną wystawę 30 nowych dzieł w Nicholas Art Gallery. Przedstawiały one foki, łosie i jego słynne gęsi z kilkoma abstrakcjami. Po tryumfie znowu zmaga się z piciem. Wie, że popada w otchłań, która go chce pożreć. Wiele prac wtenczas podarł na strzępy. Pomaga mu grupka oddanych przyjaciół. Jego obrazy są podziwiane w Toronto. W dniu 16 listopada 1975 roku ma miejsce otwarcie wystawy z kolekcji McMichael Canadian Collection w Kleinburg w Ontario. Wystawa była poświęcona wyłącznie rdzennym artystom Kanady. Benjamin jest szczęśliwy. Jak wspomina jego przyjaciel Ernie Bies Benjaminowi podczas malowania drżały ręce, lecz kiedy tworzył, skupiał się na czystej kartce papieru rysując skrzydło ptaka jednym płynnym ruchem. Nie szkicował, nie mierzył, instynkt wiedział, gdzie zacząć i gdzie zakończyć pociągnięcie pędzla. Wiedział ile farby mu potrzeba i jak pędzlem wypracować to, co chce. Rzadki przypadek wrodzonego talentu.
Po dłuższej rozłące z matką, Benjamin odnajduje ją w obozie turystycznym, gdzie pracowała. Jest rok 1976. Na tę okoliczność wynajmuje samolot, który ląduje na tafli jeziora. Ben wyskakuje z niego do wody, nie bacząc na okoliczności. Pragnął przytulić matkę po wielu latach urwanego kontaktu.
Uczestniczy na spotkaniach Anonimowych Alkoholików ze swoją matką. Chce walczyć z nałogiem. Nadal tworzy.
![]() |
Josephin-matka artysty. |
![]() |
Obraz bez tytułu, 1977 r. |
![]() |
Akryl na papierze, ok. 1972 roku. |
![]() |
Mój ulubiony obraz bizona |
Wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Szykowały się kolejne wystawy na rok 1977. Wildlife Gallery w Toronto, oraz w Winnipeg. Indywidualna w Vancouver. Jedno z wydawnictw umieściło w corocznym kalendarzu " Indian Art" ilustrację z jego serii Dancing Goose. Nałóg jednak powracał, przewracał życie do góry nogami. Na jednej z imprez w barze pojechał po bandzie. Wdał się w bójkę, wyłamując przy tym drzwi w lokalu. Na nic zdały się prośby personelu, a nawet policji. Został aresztowany i umieszczony w areszcie.
W celi Ben się powiesił na strzępie swojej koszuli. Zmarł 14 marca 1977 roku mając zaledwie 33 lata. Wytrzymał brutalne pobicia w poprawczaku, samotność, przemoc na ulicy i w barach. Włóczęgę po kraju w zimie i o głodzie, niekiedy bez grosza przy duszy. Sztuka, ukochane gęsi też nie uratowały Bena od destrukcji. Coś w człowieku po prostu pęka, jedna chwila, jeden impuls i lecisz. Ktoś stwierdzi pijaczyna, albo życiowy tchórz. W rdzennych społecznościach obu Ameryk, dusze wolnych ludzi coś jakby zniewala, sprawia, że przestają być sobą. Umierając już za życia. Jak z pradawnymi puszczami, które chciwi szaleńcy wycinają w pień.
Przykre, że przez 20 lat grób Benjamina był zapuszczony i zapomniany. Nie miał nawet nagrobka. Na jego kurhaniku sterczał patyk z indiańskimi ozdobami. Dopiero 27 czerwca 1997 roku postawiono Benowi nagrobek.
W sumie Benowi to " zwisało" znając jego pogardę do rzeczy. Za życia był minimalistą, cały dobytek to farby, pędzle i płótna. Resztę zostawiał po każdej przeprowadzce z wynajmowanych mieszkań i pokoi hotelowych. Zawiodła ludzka pamięć.
Po śmierci artysty w listopadzie 1978 roku wydano jego gęsi- Dancing Goose and Friends, z których do dziś jest znany w całej Kanadzie. Wielu rdzennych twórców wzoruje się na dziełach Benjamina, nie wiem, czy to akurat fajne. Artysta co najwyżej może się inspirować czyimiś pracami, ale iść powinien własną drogą. Udoskonalać własną techniką twórczą
![]() |
Tomik poezji poświęcony Benjaminowi, wydany w 1992 roku |
Podziwiając obrazy i rysunki Benjamina widzę inaczej moje wiślane wędrowania. W szczegółach cuda zawieszonej chmury nad piaszczystą łąchą, czy ciemny kontur granatu w mrocznym jarze Małej Rosicy w Płocku. Wszystko to w grafitowej przestrzeni łopotu skrzydeł gęsi, albo w tańcu miłosnym żurawii na łąkach.
Jest taki obraz Bena zatytuowany Duch bizona. W centrum obrazu jest widoczny martwy bizon. Leży w kałuży krwi. Patrząc na niego widzę całe cierpienie Indian i zdewastowany profil zarzynanej przyrody. Praca jest piękna, minimalistyczna, ale bardzo smutna. Nie zamieściłem jej na poście, ponieważ mnie przeraża. Kto zechce poszukać, znajdzie ją na kanadyjskich stronach aukcyjnych poświęconych sztuce rdzennych mieszkańców tego kraju.
Zatem oddaję mój hołd artyście, którego całkiem niedawno odkryłem. Nie chcę oceniać, wymądrzać się, co do wyborów życiowych Bena. Czuję, że są mi bliskie, zawiłe, niezrozumiałe dla innych. Delektuję się jego pięknym wnętrzem. On czuł puls dzikiej natury..
Korzystałem z następujących stron:
https://www. canadashistory.ca Tutaj znajduje się bardzo wyczerpujący artykuł Ernie Biesa, poświęcony Benowi i zamieszczony 4 października 2022 roku.
https://www.katilvik.com
https://www.heffel.com
https://www.christopherwardforum.com
https://www.historymuseum.ca
Blog- http://www.albertdumont.com
Piękna historia. Przyznam, że nigdy o nim nie słyszalam, a teraz czuję, że będę szukać więcej. A sztuka? Cudowna. Tak oszczędna, a tak wyrazistą. Dziękuję za ten artykuł.
OdpowiedzUsuńJa również dziękuję. W Kanadzie sztuka Bena jest ogólnie znana. Powielają ją na kubkach, reprodukcjach i koszulkach. Dla mnie to odkrycie na całe życie, te gęsi i ten minimalistyczny kunszt, cudeńka.
UsuńPozdrawiam i dziękuję za komentarz.
Dziękuję, ten wpis zainspirował do spojrzenia w siebie takim jakim jestem bez tego co miałem, zanim go przeczytałem
OdpowiedzUsuńBardzo osobisty komentarz. Oby Twoje wejrzenie w siebie sprawiło, że odnajdziesz to, co wcześniej gdzieś się zagubiło. Historia Bena jest pouczająca, każdy z nas może dokonać lepszego wyboru, aby żyć. Pasja, to niekiedy jedyne, co nam zostało.
UsuńDziękuję. Pozdrawiam.